505230377 podrozeterapeutyczne@gmail.com
Made with love by Zuzanna Bajsarowicz
Nazywam się Zuzanna Bajsarowicz.
Jestem psychologiem
i psychoterapeutą. Pracuję
w nurcie systemowo - ericksonowskim z osobami dorosłymi, dziećmi
oraz młodzieżą.
Jestem autorką ebooka rozwojowego "Podróże Terapeutyczne w głąb siebie", który już jest dostępny w sklepie.
Chcesz dowiedzieć się więcej?
„No daj cioci buziaka. Czemu nie chcesz dać buziaka?! Nieładnie”. Klasyka – buziak na przywitanie bez zapytania, czy dziecko ma ochotę właśnie w taki sposób się przywitać z kimś z rodziny. A dziecko tej ochoty mieć nie musi. Wcale nie jest to przejaw złego wychowania, tylko nauki zaznaczania własnych granic. Dziecko daje buziaki osobom dla niego bliskim (a to też nie zawsze) – to sposób na wyrażenie czułości i bliskości. Ciocia, którą widuje trzy razy do roku może nie być mu tak bliska, jak by tego chciała. Dlatego nie zmuszaj dziecka do dawania buziaków. Lepiej zwróć uwagę na to, że należy się przywitać, ale że samo może wybrać najbardziej odpowiadającą mu formę – podanie ręki, przybicie piątki, przytulenie – tak, jak samo wybierze.
„Zjedz jeszcze pierożki. Mamusi będzie przykro, jeśli nie zjesz.” – Dzieci mają różne potrzeby względem jedzenia. Niektóre jedzą więcej, niż mogłyby wskazywać na to ich wiek i waga, inne wręcz odwrotnie – od jedzenia stronią. Bycie „niejadkiem” (nie lubię tego słowa) może wskazywać na kawałek większego problemu, na to, że coś dziecku nie smakuje lub po prostu, na mniejsze zapotrzebowanie kaloryczne. Niezależnie od przyczyny, tłumaczenie dziecku, że ktoś się źle poczuje, jeśli nie zje więcej, nie jest niczym innym niż szantażem emocjonalnym. Dzieci nie chcą, aby ich bliscy przez nich cierpieli. Ale też nie zawsze chcą zjeść akurat to, co rodzic proponuje. Słysząc takie słowa stają przed dylematem – być dobrym dzieckiem, ale postąpić wbrew sobie, czy może nie zgodzić się i borykać się z poczuciem winy. Wigilijna kolacja zdecydowanie nie jest dobrym momentem na rozwiązywanie tego dylematu. Jeśli dziecko nie chce – odpuść. Przyjrzycie się tej sytuacji na spokojnie w bardziej dogodnym momencie.
„Nie zrobiłeś tego, co Ci kazałam! Bardziej interesuje Cię bieganie dookoła choinki, niż nakrycie do stołu.” – Tak, prawdopodobnie dziecko jest bardziej zainteresowane bieganiem dookoła choinki, niż porządkami i przygotowaniami. I o ile ważne jest, aby dziecko uczestniczyło w przygotowaniach (zgodnie z jego możliwościami), to ważne jest też, by dominującym wspomnieniem nie był przymus perfekcyjnego sprzątania i tworzenia jakiegoś idealnego, ale nierealnego obrazu Świąt. Niech tworzy wspomnienia pełne pozytywnych emocji np., że kot wskoczył na choinkę, stłukł wszystkie bombki i wyglądało to niebezpiecznie, ale też bardzo zabawnie lub że młodszy brat porozrywał opakowania prezentów, bo chciał się dobrać do słodyczy. Bardzo często właśnie w dzieciństwie tworzą się skojarzenia świąt – możesz wybrać czy będą oparte na poczuciu przymusu, bycia niewystarczająco dobrym, czy na radości, śmiechu i wsparcia.
„Nie odzywaj się, nikt się Ciebie o zdanie nie pytał. Dorośli rozmawiają.” – Są rodziny, w których takie słowa nie padną nigdy, są też takie, w których przekonanie, że dzieci i ryby głosy nie mają jest normą. Nie ma chyba nic bardziej umniejszającego poczuciu własnej wartości dziecka, niże unieważnianie jego zdania (no dobra, jest jeszcze kilka takich rzeczy, ale dziś nie o nich). Dopuść dziecko do rozmowy. Pozwól mu coś opowiedzieć. Gdzie indziej ma nauczyć się wyrażania własnego zdania, mówienia innym o tym, co jest dla niego ważne, niż przy rodzinie. Pewnie chcesz, żeby Twoje dziecko wyrosło na pewnego siebie dorosłego, który potrafi obronić swoje stanowisko w sprawie. Jeśli tak – daj mu na to szansę już w dzieciństwie.
Chciałabym, abyśmy nauczyli się brać większą odpowiedzialność za nasze słowa. Niezależnie od tego, czy są wypowiadane w kierunku dzieci (a może zwłaszcza wtedy), czy osób dorosłych.